Gardzę niepełnosprawnymi.
A mną gardzisz?
Nie, bo…
spędziłem z tobą życie, jesteś moim partnerem, rodziną, przyjaciółką, miliarderem.
Podwójne standardy. Ilu jest takich kłamczuchów wśród nas? Tolerują i akceptują, bo wypada (w naszym dzisiejszym, nowoczesnym świecie). Pokrzywdzeni przez los, to chociaż my im pomożemy.
Dlaczego mocniej (bądź też w ogóle) akceptujemy niepełnosprawnych bliskich, bądź niepełnosprawnych przyjaciół? Przywilej czy jednak akceptacja wynikająca z poznania drugiej osoby?
Trochę nie mam im tego za złe, a jednak trochę mam, bo JA NIE MIAŁAM NA TO WPŁYWU! Zaraz mnie tu zarzucą wolnością słowa, a może tak, zamiast się przerzucać, co komu wolno i ustalać granice, to każdy zajmie się sobą. Aha…
Myślenie życzeniowe, bo niby akceptujemy inność, ale tylko we własnych, akceptowalnych granicach, a tak naprawdę dostaje się wszystkim. Skórę to musimy mieć grubą od urodzenia, bo jak nie nękamy, to nas nękają, bądź widzimy, jak nękają innych. Wszystko może być ocenione i wyśmiane, zaczyna się w dzieciństwie, kumuluje w szkole i nie opuszcza aż do starości. To, że świat jest niesprawiedliwy wiemy, a jednak usilnie na niego narzekamy, w nadziei, że się zmieni.
W związku z tym, iż nie ma uniwersalnej metody określenia wartości życia, powinniśmy powstrzymać się od oceny innych, ale ja wiem, TRUDNO. Hipokryzja “prawidłowych” ludzi jest ogromna, bo niby, możesz żyć normalnie, ale w sumie to jednak nie. I pomimo tego, że do życiowych decyzji potrzebna jest zgoda dwóch osób, to niepełnosprawni ograniczają i uniemożliwiają “normalne”, i (tylko wtedy) szczęśliwe życie drugiej osoby. Społeczeństwo też traci, choć to ono stawia nam bariery poprzez dyskryminację i utrudnienia. To jest dla naszego dobra i bezpieczeństwa, powinniśmy więc dziękować, a nie narzekać.
Standard jest pożądany. A my nie dajemy nic standardowego, pracować nie możemy, rodziny mieć nie powinniśmy, a dzieci to już w ogóle (jakby pełnoprawność niwelowała dysfunkcje). Niektórzy są kiepskimi rodzicami, bo są kiepskimi rodzicami, a nie dlatego, że są niepełnosprawni. No i wartością życia wciąż jest jego długość, a nie jakość.
Jest coś, czym obdarowujemy innych. Dajemy inspirację, i motywację, jednak nie swoim życiem, a tym, że jako niepełnosprawny żyjemy. Wstanie z łóżka, ćwiczenia, wizyta w kinie czy restauracji to życie, za które nie potrzebujemy wyróżnień i medali. Po prostu dążymy do stanu, który pełnoprawni mają domyślnie.
Szanujmy życie i nie odbierajmy mu wartości, tylko dlatego, że nie będzie przeżyte w konkretny sposób.