Wiara, poglądy i przekonania są kwestią bardzo indywidualną, osobistą i nieprzeznaczoną do dyskusji.
Więc porozmawiajmy! O wierze i chorobie.
Każda nawołuje do dbałości o zdrowie i ciało, jako przekazany nam bardzo cenny dar, a wszelkie ingerencje stanowią obrazę. Tu się zgadzamy.
Trudności pojawiły się w momencie postrzegania, gdzie ja mam dziękować, prosić, błagać, przepraszać… Niełatwy też do zaakceptowania jest sposób postrzegania ogólnego zła jako czegoś dobrego, co: “podwyższa naszą wartość i godność, ułatwia oczyszczenie i zdobycie zasług. “ […] Zło powinno być czystym, a nie upudrowanym złem, bo nie jest to żadna próba, dar ani łaska, bo nie jesteśmy dzięki temu bardziej dojrzali i na pewno nas to do niego nie zbliża, a miłość wyzwala w nas, bardziej słodki szczeniaczek niż nieuleczalna choroba“ […] poprzez cierpienie człowiek może znaleźć jakby nową miarę swego życia i powołania […]”. No i nie zapomnijmy, że “nie należy modlić się o skrócenie życia w cierpieniu, bo stanowi ono największą wartość”. Wartość w cierpieniu? Ja podziękuję. To jest cierpienie i już.
Choroba jest często nie tylko idealizowana, ale i romantyzowana, chodź między nami miłości nie ma. Cierpienie i ból to szczęście, bądź kara, które trzeba pokornie przyjąć i mocno za nie dziękować. Dar, sprawdzian, bądź sekretny plan, cudo! Wszyscy tacy wyjątkowi (zdrowi oczywiście mniej), kto z nas wygra ten wyścig o najlepsze przechodzenie przez ciężką chorobę?
Tylko raz spotkałam się z poglądem, że życie ludzkie nie ma wyznaczonego celu i polega na wiecznej tułaczce pełnej cierpienia, z której próbuje się wyzwolić. Eh… Wszędzie to cierpienie. Przyjmijmy jednak, że nie ma ostatecznego sensu życia, ale jest osobisty wewnętrzny sens życia, by cieszyć się z samego faktu istnienia. Bo, jacy jesteśmy, to magia…i nikt oraz nic się nie przyzna do bezsensowności, a mimo tego, usilnie szukamy celu i taniego pocieszenia.
Wolni wewnętrznie nawet jeśli krzywdzeni zewnętrznie. Spokojni duchem, spokojniej umierają, a mimo tego odeszłam. Wszystko, co od nas jest dobre, a co złego to nie my. Nie tylko zawodnik, ale i wojownik. Niestrudzenie walczący, nigdy się nie poddający. Spokojny i zmotywowany. Pogodzony z nieodwracalnych i nieodwołalnym. A w rzeczywistości? Wyczerpany. Przerażony. Płaczący. Heroizm czasami jest, a czasami go nie ma, bo bywa źle. I jest cierpienie, i ból, i choroby. I się umiera.
“Kapitulacja również oznacza zaprzestanie walki […]. Kapituluje słabszy i bezradny, akceptuje silny i ciekaw dalszej drogi.”
Nie. Nie nakładajmy na chorych presji bohaterstwa, bo ten kto umarł „walki” nie przegrał, taką wybrał drogę bądź tak po prostu się stało.
“O, temu panu zależy nawet bardziej niż mi”.
BIBLIOGRAFIA:
Ozorowski Mieczysław, Docenianie Wartości cierpienia w chrześcijaństwie, Studia Ecologiae et Bioethicae 2/2004, s. 751